Stało się. Jest krótko.
Moje włosy z długości prawie do pasa, teraz sięgają zaledwie do ramion! AAA. Ostatni raz taką długość nosiłam w piątej klasie podstawówki, czyli KILKA lat temu :).
Od początku.
Nie lubię chodzić do fryzjera. Stres jaki tam osiągam jest prawie porównywalny do tego podczas wizyty u dentysty. Oczywiście, różnica jest taka, że u frycka nie boli. W sumie to znacząca różnica...:). Alee...
Nie inaczej było wczoraj. Choć zapragnęłam zmiany i wybrałam fryzurę, na fotelu siedziałam jak na szpilkach. W głowie miałam gonitwę myśli; czy to na pewno dobra decyzja?
Wariactwo! Wiem! Przecież włosy, ( na szczęście), odrastają! Tylko, że moje przecież były takie dłuuuugie, takie ładneee, niezniszczone. Jedna i druga koleżanka mówiły; "że przecież szkoda".
Mimo obaw, na pytanie pani fryzjerki; "jesteś pewna", odpowiedziałam; "TAK" !
I oto efekty. Nadal jestem w szoku, ale nie płaczę, booo włosy bardzo mi się podobają! Cieszę się ze zmiany, czuje się taka lekka, odmieniona i cały czas się uśmiecham :D. Fajnie! Mimo to często zerkam w lustro i nie dowierzam, że ja to ja. Niezłe emocje. Następne takie zafunduję sobie za kilka lat:D hheheh.
Wybaczcie zdjęcia z rąsi, ale chciałam jak najszybciej przedstawić Wam nową Ginger.
Tadaaaam!
Ciarki chodzą mi po plecach gdy patrzę na ten kucyk:D Jak mogło do tego dojść, że aż tyle cm!
buty: Toms
spodnie: pull and bear
koszula: mango
torebka: batycki
choker: allegro.pl
Trzymajcie się ciepło i nie bójcie się zmian!
Ginger
Bardzo fajnie wyglądasz w takiej fryzurze! Ja teraz zamierzam zapuszczać włosy, podcinam jedynie końcówki :)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowo! Ahhh kobieta zmienną jest;)
Usuń