Cześć Wam!
Dziś opowiem trochę więcej o miejscowości w której spędzałam urlop, a Wy zdecydujecie czy Kreta jest dobrą destynacją wakacyjną, ok? :)
Tak więc, jak pisałam w poprzednim poście w tym roku razem z moją połową, zdecydowaliśmy się odwiedzić Kretę Wschodnią. Kreta jest największą grecką wyspą i podczas jednego pobytu może być ciężko, aby zwiedzić jej wszystkie zakamarki. No, chyba, że jest to naprawdę długi wypad;).
Agios Nikolaos- miejscowość w której mieszkaliśmy, to największe miasto Krety Wschodniej. Niezwykle urokliwe miasto portowe. Estetycznego smaczku dodaje fakt, że w centrum miasteczka znajduje się jezioro Voulismeni, które ma 63 metry głębokości. Grecy nazywają je jeziorem bezdennym, a jest ono połączone z Morzem Śródziemnym za pomocą kanału. Z mitologii greckiej; podobno miała się w nim kąpać bogini Atena:).
Wokół jeziora zlokalizowana jest cała galeria restauracji i knajpek. Można więc usiąść w cieniu i popijając kawkę lub kreteńskie wino przyglądać się Grekom, dla których czas płynie bardzo wolno... Grecy bowiem wyznają zasadę siga-siga, czyli właśnie; powoli-powoli ;).
Podawana łagodnie, to mroczna historia i odcisk na wizerunku Krety. Istnieje niewiele dokumentów potwierdzających jaki horror rozgrywał się tam dla osób chorych. Byli oni wyrzucani z Krety, aby epidemia nie szerzyła się dalej, odcinani od rodzin, pozostawiani sami- sobie. Wśród zarażonych znalazły się osoby wykształcone, które szybko zorganizowały życie na wyspie. I tak; powstały tu budynki mieszkalne, nawet takie przypominające i funkcjonujące jak kawiarnie. Mieszkańcy zbudowali szpital, uprawiali rośliny, hodowali zwierzęta, dziennikarze wydawali gazetę. Na wyspie ludzie próbowali żyć względnie normalnie, tworzyli nowe związki. Przyszło tu na świat 32 dzieci. Te zdrowe, były zabierane i przekazywane rodzinom lub obcym mieszkającym poza Spinalongą. W czasie II wojny św. Spinalonga stała się samowystarczalna, w przeciwieństwie do przymierającej głodem Krety. Podobno niektórzy zdrowi Kreteńczycy sami wybierali życie wśród trędowatych, aby choć na chwilę zapomnieć o głodzie.
Spacerując po wyspie, cały czas z tyłu głowy miałam historię ludzi tu żyjących.
Na szczęście z wyspy roztaczał się piękny widok na morze, który przywoływał dobre emocje i łagodził niesmak historii.
Wyspę można obejść dookoła w godzinę:).
0 komentarze:
Prześlij komentarz